czwartek, 20 lutego 2014

Już cztery lata

Za kilka dni mija kolejny rok od operacji i śmierci naszego synka. Dzisiaj obudziłem się nad ranem i przypomniałem sobie tamten dzień. Telefon ze szpitala zadzwonił ok 3.30 nad ranem. To bardzo trudne, rozrywające doświadczenie. Przez kilka miesięcy po tym obydwoje budziliśmy się w nocy o 3.30. Dzisiaj po południu byliśmy na cmentarzu, zrobiliśmy wiosenne porządki, świeciło słońce. Przyjeżdżamy rzadziej niż kiedyś. Więcej czasu spędzamy w domu. Zdjęcia naszego Bohatera wiszą razem ze zdjęciami i rysunkami młodszego braciszka. Decyzję o adopcji zawdzięczamy Brunkowi bo nauczył nas wielu ważnych rzeczy przez ten krótki czas kiedy był z nami. Tęsknimy za nim bardzo.

wtorek, 17 lipca 2012

Smutek

Pomimo wszystkich rzeczy które dzieją się wokół - a może ze względu na nie , przeszywa mnie smutek . Jest w środku i na powierzchni. Dotyka mnie, ogarnia od środka ciężkim ciepłem. W nocy, w środku dnia. Tak chciałbym przytulić moje dziecko. Nie umiem pójść dalej, zapomnieć, przywyknąć. To moje dziecko.

piątek, 30 marca 2012

Ciągle się uczę.

Chociaż mija czas to ciągle się uczę od mojego małego syneczka rzeczy, które pokazał mi kiedy ze mną był.

piątek, 23 grudnia 2011

Od wczoraj jest nas troje!


Brunio był naszym pierwszym i jedynym dzieckiem. Kiedy go straciliśmy bardzo dotkliwie odczuliśmy pustkę i brak dziecka. Nie mogliśmy się cieszyć dzieleniem się naszym życiem, radością, pozostał smutek, niechęć, złość, pytania na które nikt nie może odpowiedzieć.

   Nie mogąc doczekać się rodzeństwa Brunka podjęliśmy decyzję o zgłoszeniu się do ośrodka adopcyjnego. 
W ośrodku otrzymaliśmy wyczerpujące informacje dotyczące procedur jak i problemów związanych z adopcją bezpośrednio od osób przeprowadzających adopcje i znających zarówno problemy rodzin adopcyjnych jak i rodzin z których dzieci muszą być zabierane by często ratować nie tylko ich zdrowie ale również życie. Rozmawialiśmy też o problemach proceduralnych, praktyce sądowniczej, kwestiach praw rodzicielskich.

   Nasza decyzja o złożeniu dokumentów dojrzewała jeszcze kilka miesięcy.
Gdy już to nastąpiło wyznaczono nam termin badań psychologicznych, konsultacji, wizyty pedagoga w domu.
   Wkrótce po tym otrzymaliśmy pozytywną opinię komisji w ośrodku adopcyjnym i zostaliśmy formalnie uznani za rodziców adopcyjnych.
Znając obecną sytuację prawną dzieci pozbawionych opieki rodzicielskiej zdecydowaliśmy się na szersze kryteria adopcji. Nie liczyliśmy w zasadzie na malutkie dziecko. Spodziewaliśmy się jakiejś propozycji w przyszłym roku, w każdym razie nieprędko . W Polsce procedury prawne są bardzo rozwlekłe. Pomimo jaskrawego braku odpowiedzialności i wydolności wychowawczej niektórych rodziców, alkoholu, bicia, molestowania stosuje się latami jedynie ograniczenie praw rodzicielskich skazując dzieci na placówki opiekuńcze i brak możliwości adoptowania ich. Mają szczęście jeśli trafią do fajnej rodziny zastępczej - co jednak wciąż jest stanem braku stabilizacji.
   Dodatkowym problemem jest obecna restrukturyzacja systemu regionalnych ośrodków adopcyjnych (kilka na województwo). Obecnie istniejące ośrodki adopcyjne które przeprowadzają cały proces adopcyjny, uczą rodziców, prowadzą dobór dzieci i rodziców na podstawie specjalistycznych badań wymagających doświadczenia i wrażliwości, po prostu przestają istnieć z dniem 31 grudnia. W to miejsce de facto nie ma nic! Funkcję dotychczasowych ośrodków mają przyjąć nowe ponadregionalne. Kłopot w tym, że nie ma przepisów wykonawczych czyli nie wiadomo jak, na jakiej podstawie i z jakiego budżetu mają działać nowe instytucje. Wiadomo tylko, że teraz kilkoro pracowników prowadzących rocznie kilkadziesiąt adopcji ma prowadzić ich teraz kilkaset - co jest absurdem z uwagi na rzetelność procedur. Jednym słowem paraliż organizacyjny.
  W tej sytuacji nie tworzyliśmy sobie wielkich nadziei.

TYMCZASEM!
  Zadzwonił telefon. Maja myślała, że właśnie powiedzą, że niestety wszystko się przedłuży i musimy być cierpliwi. 
W słuchawce padło jednak pytanie czy jesteśmy nadal zainteresowani  adopcją.
Maja  wybiegła do mnie przed nasz sklep i przez łzy powiedziała "Jest dla nas dziecko, chłopczyk".
Zostaliśmy wytypowani na rodziców z uwagi na gotowość do opieki nad dzieckiem z chorobą przewlekłą.

  Nasza gotowość wynika  z doświadczenia opieki nad Brunkiem. On właśnie nauczył nas odwagi, zaradności a przede wszystkim , że choroba nie jest czymś co czyni kogoś gorszym a relację z nim niepełną. Mimo tak poważnej wady serca Bruno był pogodnym, normalnym chłopcem, który otworzył przed nami nowy świat.

  Następnego dnia rano pojechaliśmy do ośrodka adopcyjnego by zapoznać się z dokumentacją Małego (tak tu będę nazywał adoptowanego braciszka Brunia). Okazało się, że choroba nie będzie dla nas problemem i wymaga jedynie pewnej systematyczności i ograniczeń z którymi i tak część ludzi żyje z własnego wyboru.
  Po konsultacjach okazało się, że zobaczymy się z nim we wtorek - przypadek ale tego dnia akurat wypadał Mikołaj! Czy można sobie wyobrazić lepszy prezent dla nas wszystkich?

  Decyzja niosła mnóstwo emocji. Zostawiliśmy wszystkie inne sprawy. Dwa dni później daliśmy odpowiedź i wspólnie z ośrodkiem podjęliśmy kroki prawne. Codziennie wieczorem jeździliśmy do Małego by spędzić z nim aktywnie trochę czasu bawiąc się i czytając. Choć to małe śliczne dziecko to jednak jest to też ukształtowany już człowiek, którego trzeba w pełni zaakceptować. Nie jest to takie łatwe, zwłaszcza gdy sprawy toczą się tak niespodziewanie szybko. Poznawanie dziecka w placówce, na obcym terenie, kiedy człowiek jest zmęczony pracą , decyzjami , jest mało komfortowe. Zdarzyło mi się zasypiać na podłodze albo krześle. Trzeba uruchomić wszystkie zasoby wewnętrznej otwartości, jednocześnie twardo stąpać po ziemi.


JEST!!! 
List przyszedł w południe.   Mimo końca roku w ciągu kilkunastu dni otrzymaliśmy decyzję Sądu. Moja mama od rana stała w oknie czekając na listonosza bo wiedzieliśmy już, że decyzja została wysłana. Umówiliśmy się na załatwienie ważnych spraw z opiekunami i odebranie go do domu . Razem z nami czekali nasi przyjaciele z dzieciakami i rodzina a także nasze pieski, które sprawę potraktowały bardzo poważnie czując od kilku dni coś niezwykłego.

W ostatnich miesiącach zasypywały nas dobre wieści od przyjaciół. Przychodziły koleżanki z uśmiechem i mówiły: " Słuchajcie, muszę wam coś powiedzieć. Jestem w ciąży...". Cieszyliśmy się ale też było nam trochę smutno. Dzieci w brzuszkach jest tyle, że łatwiej wyliczyć kto nie jest w ciąży. Obecnie ciężarnych jest około ...14 bliskich koleżanek. Będzie niezła banda!

Mikołaj będzie miał dla nas już zawsze inny wymiar. Wszystko dzięki naszemu synkowi który czuwa nad nami z chmur.



Bombki dla naszych dzieci.

11-go grudnia mieliśmy wspaniałą Wigilię w Hospicjum w czasie której razem z całą Grupą Wsparcia pomalowaliśmy jak co roku bombki dla naszych dzieciaków. 

















Był Mikołaj, wspólnie przygotowane potrawy.  




Były niespodzianki, kolędy z gitarą i dużo, dużo radości.



Wspólnie zrobiony łańcuch oplótł choinkę.






wtorek, 18 października 2011

Apel Fundacji Serce Dziecka

Apel Fundacji Serce Dziecka
 
Drodzy Rodzice, NFZ odbiera kontrakty ośrodkom referencyjnym USG, co spowoduje, że kobiety ciężarne będą miały ograniczony dostęp do specjalistycznych badań echokardiograficznych płodu. W imieniu FSD wysłaliśmy swoje uwagi do NFZ. Jednak zwracamy się z prośbą do Państwa o wysyłanie w swoim imieniu listów w których wyrażacie swoje zaniepokojenie. Jak ważna jest diagnostyka prenatalna, w szczególności gdy wykryta jest wada serca nie musimy przekonywać. Listy należy kierować na adres mailowy sekretariat.dsoz@nfz.gov.pl. 
 
więcej na www.sercedziecka.org.pl

niedziela, 16 października 2011

16 października- spotkanie naszej grupy w hospicjum

Dzisiaj, 16 października (niedziela) - spotkanie naszej grupy w hospicjum
14:oo - Msza święta w hospicjum, potem spotkanie grupy.

poniedziałek, 10 października 2011

Drugie urodziny

Nasz Brunko skończyłby dzisiaj dwa latka. Kiedy przyjechałem do szpitala 15 minut po tym jak się urodził i pielęgniarka przywiozła go w płaczącego wózku dla noworodków w jednej chwili się uspokoił kiedy tylko usłyszał mój głos. Dotarło do mnie, że chociaż widzimy się pierwszy raz to on mnie najzwyczajniej rozpoznaje jak gdyby nigdy nic. Pamiętam jak by to było przed chwilą a jednocześnie wydaje się, że minęło tyle czasu...

Dzisiaj dostał od nas misia. Misio jest malutki i cały niebieski. Przyjechał
do nas parę dni temu z Krakowa.



Siedzieliśmy tak sobie z Mają u niego, chociaż pod wieczór jest już chłodno, cieszylismy się, że nie musimy się śpieszyć. Lubimy tam przychodzić, jest taki spokój. Na chwilę nie myślimy o wszystkich pilnych sprawach, które nas gonią. Czasem jednak ciężko się uwolnić od stresu. Kiedy jest mi ciężko proszę mojego synka żeby mi pomógł. Pomaga.

Później przyjechali moi rodzice. Bardzo troszczą się o nas i nam pomagają. Dziękuję im za to. Wiem, że też ciężko jest im myśleć o tym, że go tutaj z nami nie ma.

środa, 21 września 2011

Wyjazd do Włoch

8 dni września spędziliśmy na wspólnym wyjeździe do Włoch z Grupą Wsparcia Rodziców i Rodzeństwa w żałobie. Pomysł wycieczki zrodził się pół roku temu na spotkaniu grupy. Został zorganizowany dzięki staraniom Fundacji Podkarpackiego Hospicjum dla Dzieci. Wspólny wyjazd dużej 57 osobowej grupy był możliwy dzięki sponsorom i staraniu wielu osób. Wyjazd był pielgrzymką oraz wakacyjnym wyjazdem wypoczynkowym ale przede wszystkim czasem, kiedy mogliśmy by razem całą Grupą.

Odwiedziliśmy następujące miejsca: Padwa - Asyż - Cascia - Rzym - Monte Cassino - Wenecja. 
Mieszkaliśmy w Lavinio w okolicach Rzymu i cieszyliśmy się urokami morza i tamtejszej plaży. Warto było znieść trudy podróży dla tych przyjemności. 
Większość uczestników po raz pierwszy odwiedziła słoneczną Italię - wyjazd był więc pełen emocji i wrażeń. 

Za pomoc dziękujemy:
- Panu Prezesowi Kazimierzowi Janik, właścicielowi „JK Zakład Mięsny” z Trzebowniska,
- Panu Dyrektorowi Henrykowi Mazur z BIURA PIELGRZYM z Rzeszowa – Katedry,
- Pani Marioli Ryłko – pilotowi wycieczki,
- Panu Bogdanowi Bujak i Panu Wiesławowi Michno – kierowcom,
- Pani Mirosławie Filipczyk i ekipie TVP RZESZÓW, za felieton o Grupie Wsparcia „Przeszłość i teraźniejszość”,
- Zakładowi Porcelany Elektrotechnicznej ZAPEL z Boguchwały,
- GREINPLAST z Krasnego,
- RESMLECZ z Trzebowniska,
- FOTO – HURT z Rudnej Małej,
- BAĆ – POL z Rzeszowa,
- SKOK im. Z. Chmielowskiego, Rzeszów ul. Czackiego,
- Piekarnia Józefa Guzka z Boguchwały,
- Hurtownia Spożywcza "ECOWIT" Witold Cisłak z Rzeszowa,
- Karpackie Centrum Sprzedaży Napojów z Rzeszowa,
- Wolontariuszom opiekującym się dziećmi: p. Magdalenie Guzik i p. Krystynie Krawczyk.

TVP3 felieton o grupie wsparcia

Jakiś czas temu został wyemitowany w TVP3 felieton o naszej Grupie Wsparcia dla Rodziców i Rodzeństwa w żałobie, działającej w Fundacji Podkarpackie Hospicjum dla Dzieci. Krótki film "Przeszłość i teraźniejszość" nagrany został przez TVP Rzeszów w lipcu 2011 podczas jednego z naszych spotkań w hospicjum. Film dostępny jest na stronie TVP. 

Radio VIA o grupie wsparcia.

We środę 21 września o 17.10 będzie można nas usłyszeć w radiu Via w audycji o naszej grupie wsparcia dla rodziców którzy stracili swoje dzieci.
Jesteśmy w grupie od ponad roku i jest to dla nas ważne miejsce.
Nie pisaliśmy dotąd o grupie wsparcia. Nie jest nam łatwo wrócić do wielu rzeczy, które kiedyś robiliśmy.
Od śmierci Brunia jakoś bardzo trudno jest mi pisać cokolwiek w internecie, ale chyba już czas zacząć na nowo próbować. 
Tym czasem zapraszam na audycję a wszystkich, którzy potrzebują wsparcia na spotkanie działającej przy hospicjum grupy już 24 września, o godzinie 14:00.





poniedziałek, 18 lipca 2011

Zdjęcia na lodówce

Nasz synek jest w naszych myślach każdego dnia. 
Czasem mam wrażenie, że rośnie, że jest gdzieś niedaleko. 


Chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego straciliśmy nasze dziecko.
Smutno jest myśleć o tym, że go tutaj nie ma. Wspomnienie tego jak było nam razem dobrze jest chwilką szczęścia pomieszaną z żalem. Chwila kiedy był tutaj jest jednak częścią nas i chociaż prawie nikt o tym nie chce rozmawiać to nie przestaje to być ani troszkę mniej ważne. 


Jego zdjęcia  wiszą na lodówce, rzeczy są w sypialni i chociaż mija czas to nie staje się mniej potrzebne.
Dzieciaki które urodziły się w tym samym czasie są już takie duże...

środa, 15 czerwca 2011

Mijają kolejne miesiące

Codziennie myślimy o nim i bardzo go nam brakuje.

czwartek, 24 lutego 2011

Rok temu straciliśmy Cię z oczu, ale nie z serc synku.

Tak trudno coś sensownego napisać, dlatego ostatnimi miesiącami   niewiele tu zamieszczaliśmy. Był i jest to dla nas bardzo ciężki czas. Nie da się niczym wypełnić tej dziury, jaka powstała wraz z odejściem Bruna. Staramy się czerpać z życia i z doświadczenia śmierci to co najwartościowsze. Przede wszystkim staramy się nie zaprzepaścić tego, czego nauczył nas Bruno, ale cieszyć się życiem -  jest bardzo dużym wyzwaniem. Najbardziej chcielibyśmy by Brunko był z nami, żebyśmy mogli patrzeć jak rośnie i bawi się. Bylibyśmy tacy dumni i pełni - szczęśliwi.
Bruno był czystą miłością, bezinteresowną, bezwarunkową, radosną i dziecięco prostą. Wierzymy, że otacza nią nas  każdego dnia i mamy nadzieję, że kiedyś będziemy po prostu ją czuć, widzieć, słyszeć, smakować, i nie będziemy się zastanawiać czy to możliwe. Rozum zaprzecza, ale serce czuje, że tak musi być, że to jest prawdziwe. Bo umrzeć nie znaczy przestać kochać, a skoro śmierć nie zabija miłości, to może miłość usuwa śmierć.
  Deszcz przeznaczenia
Dzieci cicho wymykają się do Boga,
Ich imiona zacierają krople tęsknoty.
Bóg rozpina nad nimi parasol nadziei,
One biegają po kałużach łez boso.
Już są beztroskie,
A tęcza wiary wskazuje im drogę.
Ks. Lucjan Szczepaniak

Syneczku bardzo Cię kochamy, dzieli nas tylko czas, bądź blisko.
(*) (*) (*) Całuski

czwartek, 3 lutego 2011

Już luty...

Bardzo mi brakuje mojego synka. To już prawie rok.

niedziela, 12 grudnia 2010

Dzień Palenia Świec 12. Grudnia 2010r. godz.19.00

Dzisiaj  na całym świecie jest obchodzony szczególny dzień. Tego  zimowego wieczoru wspominamy wszystkie zmarłe dzieci i zapalamy im światełko. To święto ma ponad trzydziestoletnią tradycję i jego ideą jest zapalanie świec na całej ziemi, tak by otuliły ją wstęgą światła dla naszych dzieci w niebie.

W Polsce zapalamy światełka o godz. 19.00. http://www.plomykdonieba.pl/

Pamiętajcie  o tych dzieciach i naszym Bruniu, by "... ich światło mogło wiecznie trwać!"
             (cytat z plakatu Dnia Palenia Świec)

piątek, 3 grudnia 2010

Chciałabym by nadszedł taki dzień, gdy Bruno będzie wszędzie ze mną, gdy odnajdę go we wszystkim.Olu - wiem, że już tak trochę jest, ale trudno to pojąć tak po ludzku. Ręce tęsknią, oczy szukają tego jedynego spojrzenia, całą sobą chcę go przytulić i żeby spał z nami w łóżku, i bawił się z psami, wołał: mama!, tata!, żeby psocił okrutnie, miał humory, żeby był obecny a nie wyobrażony - przywołany wspomnieniami.

Długo nic tu nie pisaliśmy, bo było smutno, cicho. Gdzieś w środku nas Bruno jest głęboko schowany coraz bardziej osobisty, odległy  jak z bajki, a tak żywy, że z bólu, aż krzyczeć się chce i gryźć palce do krwi.
To jest nie do pojęcia dopóki się tego nie przeżyje. Wielu nie rozumie, nie pojmuje jak to możliwe, że dziecko umiera, a tak się czasem dzieje - tylko zwykle przytrafia się to komuś innemu. My jesteśmy tymi innymi.

Zbliża się świąteczny, radosny czas dobrej nowiny. Trudno jest uciec od skojarzeń. Zeszłoroczne święta były cudowne, zaczarowane miłością, obecnością naszego cudu maleńkiego. Dzisiaj nasz żłóbek jest pusty.
Boże, mam tylko jedno życzenie świąteczne: niech to wszystko ma sens. Pomóż nam zrozumieć.

A Ty Okruszku nie martw się o nas. Dla Ciebie wszystko zniesiemy. Kochamy Cię bardzo Bruniaczku.

piątek, 15 października 2010

15 października - Dzień Dziecka Utraconego

Od sześciu lat 15 października obchodzimy w Polsce jako Dzień Dziecka Utraconego. Jego inicjatorem była grupa rodziców, którzy doświadczyli śmierci swoich dzieci. Ich organizacja, obecnie funkcjonuje pod nazwą „Dlaczego Organizacja Rodziców po Stracie oraz Rodziców Dzieci Chorych”. Z czasem do projektu Dnia Dziecka Utraconego dołączyły kolejne instytucje, stowarzyszenia, hospicja. 

Grupy wsparcia dla rodziców po stracie dzieci to w Polsce nowość. Wcześniej problem ten jakby nie istniał. Panowało przekonanie „małe dziecko mała strata”, a osieroceni rodzice nie znajdywali pomocy ani u psychologów ani u teologów. Temat był wstydliwy, a wszelka uwaga mediów, psychologów i teologów skupiona była na sensacyjnych i ideologicznych aspektach problemu aborcji.
Od kilku lat w różnych miastach powstają grupy wsparcia dla rodziców po stracie. Część z nich to profesjonalne warsztaty terapeutyczne prowadzone przez instytucje specjalizujące się w pomocy psychologicznej i hospicja. Znakomita większość jednak to spontanicznie tworzące się grupy osób, które postanowiły pomagać sobie wzajemnie.
Jednym z punktów kontaktowych dla tych osób to serwis internetowy dla rodziców po stracie www.dlaczego.org.pl
Takie spotkania, które odbywają się nie tylko na forum internetowym to okazja, żeby stanąć ze swoim problemem twarzą w twarz. Tak wielkiego żalu i smutku, jaki pojawia się po stracie dziecka nie da się przeżyć w samotności. W samotności, problem narasta aż do stanu głębokiej depresji. Kiedy okaże się, że są inni, którzy cierpią podobnie, mamy szanse stracić to poczucie wyjątkowości i zacząć żyć znów od nowa, tak aby nasze życie nabrało nowej jakości.  
          (tekst pochodzi ze strony: www.dlaczego.org.pl)




Nie płacz kochana Mamo
ja patrzę na Ciebie co rano.
Jak tylko oczka otworzę
i skrzydła anielskie rozłożę
to zaraz lecę do Ciebie
pomimo, że jestem tu- w Niebie

Lecę, by Ciebie utulić,
do serca mego przytulić
głaskać Twe włosy rozwiane
i skleić serce złamane.

I znajdziesz mnie w listku na drzewie
I wiatru ciepłym powiewie
I w jasnym słońca promieniu
I w ptaku co siadł na ramieniu.

W tatrach i szumie morza
W tęczy łuku, barwnym jak zorza
W tatusia czułym uścisku
Bo jestem tak bardzo blisko...

I śpiewam Ci liści szelestem
I kocham - przy Tobie jestem
W zachodzie i wschodzie słońca
Ja będę z Tobą do końca...

(Autorka wiersza: Ola Szmajda)

niedziela, 10 października 2010

Pierwsze urodziny Bruna

Dzisiaj Bruno obchodzi pierwszą rocznicę swych urodzin. Jest to dla nas dzień szczególny. Dzisiaj skończyłby roczek. Jaki byłby to cudowny dzień, gdybyśmy mogli spędzić go razem. Wierzymy, że mimo rozłąki cielesnej, w duchowy sposób jesteśmy razem.
Rok temu o godz. 21.40 na świat przyszedł malutki, prześliczny chłopczyk. Ważył 2920 g. i mierzył 54 cm. wzrostu. Był przepiękny, bardzo spokojny i jakoś tak dostojny, poważny i ufny jednocześnie.W jego oczach było tyle miłości i był taki nasz, niesamowicie do nas podobny.W tym spojrzeniu było też coś niesamowitego, jakby wieczność, wszelka mądrość, wiedza. Patrzył jak dorosły człowiek, który przeżył swoje życie. Poczułam wtedy, że to dziecko jest wielkim darem. Nigdy nie zapomnę tej chwili i będę czekać by jeszcze raz spojrzeć w jego oczy.
Nie wiem czy w niebie obchodzi się urodziny, ale chyba tak , może nawet nieustannie, bo niebo jest przecież radością istnienia. Rok temu Bruno narodził się dla ziemi, dla nas. Dzisiaj choć w smutku, cieszymy się, że pojawił się w naszym życiu i tak nasycił je miłością.
Bruno syneczku życzymy Ci spełnienia wszystkich Twoich marzeń. Bardzo Cię kochamy Myszko. Jesteś naszym skarbem. Zawsze będziemy razem i zawsze będziemy na Ciebie czekać.
                                                                                                           Mamusia i Tatuś
(*) - całą naszą miłość codziennie posyłamy do Ciebie

                                                                                                        

sobota, 28 sierpnia 2010

Zmruż oczy

 Jest nam bardzo smutno. Brakuje nam naszego synka. Patrząc na małe dzieci zazdrościmy ich rodzicom i marzymy o tym, żeby przytulić dziecko którego nie mamy. Niektórzy czekają aż otrząśniemy się po śmierci Brunia. Chcieliby, żebyśmy znowu byli tacy jak kiedyś. Doświadczenie straty synka zmieniło nasz stosunek do świata. Nie cieszą nas rzeczy, które były kiedyś ważne. Krótkie chwile radości idą w parze ze smutkiem, że nie możemy cieszyć się razem z Bruniem. Niektórzy mówią, że nie należy oglądać się za siebie bo to przyszłość jest ważna. Ja też tak kiedyś myślałem. Dzisiaj przyszłość jest dla mnie tylko pragnieniem, niepewnym marzeniem, nieokreślonym miejscem w którym trudno umieścić jakiś cel.
Nie będziemy już tacy jak kiedyś. Część nas została w przeszłości. Zawsze będziemy tam wracać. Brunio przyniósł nam uczucia i emocje jakich wcześniej nie doświadczaliśmy. Nie zamkniemy za sobą drzwi przeszłości. Nie zapomnimy żadnej chwili.

Ostatnio, myśląc o tych oczekiwaniach innych wobec nas, żebyśmy znowu byli jak kiedyś ( i radośnie patrzyli przed siebie ) przypomniała mi się właśnie scena z mostu w "Zmruż oczy" Andrzeja Jakimowskiego.
Jakiś czas temu - może w kwietniu oglądałem ten film po raz kolejny. Scena z Sosnosczukiem na moście poruszyła mnie wtedy jak nigdy wcześniej. Słowa o tym, że rzeczy nie mijają tylko przesuwają się przed oczami oddają teraz nasze postrzeganie świata. Mrużymy oczy żeby popatrzeć na naszego synka i posiedzieć z nim trochę w przeszłości, tam gdzie byliśmy razem.

Jeżeli ktoś nigdy nie ogladał tego filmu to polecam bo jest wyjątkowy. Wcześniej patrzyłem na ten obraz jako opowieść o szczęściu. W wyjątkowy sposób opowiada jednak też o postrzeganiu przeszłości. Film jest prosty i bardzo "prawdziwy".

wtorek, 24 sierpnia 2010

pół roku...

Dzisiaj mija pół roku, jak Bruno poszedł do Boga. Dzisiaj też są urodziny jego taty. Dziwny dzień - trochę radosny, trochę smutny. Życie bez naszego synka jest jak wyczekiwanie na coś, co ma się wydarzyć. Tak jakbyśmy spóźnili się na pociąg, a następny nie przyjeżdża. Chcielibyśmy być z naszym synkiem.Słowa już nie są w stanie wyrażać tej tęsknoty. Żyjemy tu, ale nasze serca są gdzie indziej. Cały czas ,,patrzymy w niebo", bo nasze marzenia nie są już z tej ziemi.
(*)- syneczku światełko dla Ciebie. Bardzo Cię kochamy.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Kiedyś ktoś dał mi ten wiersz- autora nie znam. Jego tekst jest mi co raz bliższy i bardziej czytelny.
Bruno - synku - gdziekolwiek jesteś, my jesteśmy z Tobą. Małą cząstkę mnie i taty zabrałeś ze sobą - do nieba.

Nie stój nad mym grobem i nie roń łez.
Nie ma mnie tam; nie zasnąłem też.

Jestem tysiącem wiatrów dmiących.
Jestem diamentowym błyskiem na śniegu lśniącym.
Jestem na skoszonym zbożu światłem promiennym.
Jestem przyjemnym deszczem jesiennym.

Kiedy tyś w porannej ciszy zbudzony
Jestem ruchem - szybkim, wznoszonym,
Ptaków cichych w locie krążących
Jestem łagodnych gwiazd blaskiem nocnym.


Nie stój nad mym grobem i nie roń łez.
Nie ma mnie tam; nie zasnąłem też.
Nie stój nad mym grobem i nie płacz na darmo.
Nie ma mnie tam. Ja nie umarłem.
















czwartek, 8 lipca 2010

Sen o Brunie

Dzisiaj śnił mi się Bruno. Rzadko to się zdarza. W tym śnie wrócił do domu. Byłam tym zdumiona, ale bardzo szczęśliwa. Już chciałam go wziąć na ręce, gdy pojawiła się moja nieżyjąca od 30 lat prababcia i powiedziała, że to ona się nim zajmie i żebym się nie obawiała. Pomimo mojego początkowego sprzeciwu zgodziłam się. Poszłam za Babikiem- (tak ją nazywałam w dzieciństwie) do innego pokoju. Babik posadził Bruna na podłodze a on zaczął raczkować czego za życia nie potrafił. Sprawiało mu to wielką frajdę. Śmiał się głośno i przychodził do mnie. Wzięłam go na ręce, przytulałam, całowałam. Wygłupialiśmy się i cieszyliśmy spotkaniem. To był piękny, cudowny sen , na który długo czekałam. Byłam z moim synkiem i było w tym mnóstwo ciepła i miłości...-jak kiedyś.

Niesamowite jest to, że zasypiając tej nocy poprosiłam Brunia by przyśnił mi się i powiedział jak się czuje. Prababcia zapewne dała  nie tylko schronienie jego prochom doczesnym, ale opiekę po tamtej stronie.

sobota, 12 czerwca 2010

Na zawsze Nasz

Rodzic jest po to by opiekować się swoim dzieckiem, chronić je, pielęgnować, iść za nim krok w krok, czuwać, z oka nie spuszczać. Rodzic dba. Troszczy się. Nasłuchuje.Widzi przyszłość .Oczekuje dobrego i odsuwa zagrożenia. Jesteśmy rodzicami, ale nie możemy już tulić naszego synka.
Rodzic jest też dumny i wdzięczny za swoje dziecko. A my... jesteśmy bardzo dumni i bardzo szczęśliwi, że zostaliśmy rodzicami Bruna.
Nasz mały promyczku wiemy, że jesteś z nami. Bardzo Cię kochamy, tęsknimy. To takie trudne żyć bez Ciebie.
Najważniejsze, że jesteś Nasz!!!!

wtorek, 1 czerwca 2010

Dzień Dziecka

Dzisiaj święto wszystkich dzieciaków.Mojemu Bruniowi chcę życzyć słoneczka, miękkiej trawy pod stópkami, radosnej muzyki anielskiej, uśmiechu na twarzy i żeby nie tęsknił do mamy i taty, bo kiedyś się spotkamy. A wtedy będziemy się bawić, rozmawiać, tulić, biegać, śpiewać jak ptaszki i  fruwać po niebie.Nie mogę się doczekać! Kocham Cię synku.

poniedziałek, 24 maja 2010

Hospcjum pomaga nie tylko w opiece nad chorym dzieckiem. Wspiera rodziny także po śmierci dziecka.

Dzisiaj w Gazecie ukazał się artykuł o Podkarpackim Hospicjum dla Dzieci:

Oto fragment:
- Gdy pojawia się ciężka choroba dziecka wokół rodziny, którą to dotknęło, wytwarza się pustka. Rodzina i znajomi nie wiedzą jak pomóc, boją się rozmawiać o chorobie. Gdy dziecko umiera jest jeszcze trudniej. Rodzice w takich sytuacjach są często bezradni, czasem ogarnia ich chaos albo agresja. Przeżywają żal, bunt, uczucie pustki. Pomagamy im radzić sobie z emocjami. Próbujemy pokazać im, że można przeżyć wielki dramat, pomagamy im znaleźć jakieś dobre strony życia, pokazujemy, że jest jakaś przyszłość. Czasem trzeba uświadomić rodzicom, że oprócz tego zmarłego czy chorego dziecka mają zdrowe dziecko, którym się trzeba zająć. Trzeba im pomóc zbudować most między przeszłością a teraźniejszością i przyszłością - mówi psycholog Agnieszka Jankowska - Rachel.

Hospcjum pomaga nie tylko w opiece nad chorym dzieckiem. Wspiera rodziny także po śmierci dziecka. - Bardzo ważną rolę ogrywają grupy wsparcia. Tworzą ją ci, którzy już mają za sobą takie doświadczenie. Z nimi łatwiej rozmawiać o śmierci dziecka, łatwiej znaleźć zrozumienie i poradę. - dodaje psycholog.
czytaj więcej w "Agora i Toyota wspomagają rzeszowskie hospicjum dla dzieci" w GW...

czwartek, 6 maja 2010

Puste ramiona...

Ten blog
Link z tego miejsca
Internet
Ten blog
 
 
 
 
Link z tego miejsca
 
 
 

Internet
 
 
 



10 maja Brunio skończyłby siedem miesięcy. Byłby już niezłym rozrabiaką. Niestety już nie zobaczę  jakby wtedy wyglądał i jakie robiłby minki. Pozostają tylko wspomnienia i niespełnione marzenia. Z ciekawością i radością patrzę na jego rówieśników, jak rosną i wspaniale się rozwijają. To tak jakbym patrzyła w oczy mego syna.
Prawie każdej nocy, zwłaszcza tej po ciężkim dniu, za naszym oknem śpiewa ptak.Jego głos jest niesamowicie piękny. Śpiewa w ciemności, w godzinach, w których umierał Bruno. Dzisiaj też śpiewał a punktualnie o 4.40.  zaczęło wstawać słońce-zrobiło się jasno. 

Lista życzeń osieroconych rodziców (www.dlaczego.org)

1. Chciałabym, by moje dziecko nie umarło. Chciałabym je mieć z powrotem.
2. Chciałbym, byś się nie bał wymawiając imię mojego dziecka. Moje dziecko istniało i było dla mnie bardzo ważne. Potrzebuję usłyszeć, że było ono ważne także dla Ciebie.
3. Jeśli płaczę lub reaguję emocjonalnie, gdy mówisz o moim dziecku chciałabym, byś wiedział, że to nie dlatego, że mnie ranisz. Czuję wówczas, że pamiętasz; czuję twoją troskę! Śmierć mojego dziecka jest przyczyną moich łez. Rozmawiasz ze mną o moim dziecku, pozwoliłeś mi podzielić się smutkiem. Dziękuję Ci za to
4. Chciałbym, byś nie „zabijał” ponownie mego dziecka usuwając jego zdjęcia, rysunki, pamiątki ze swojego domu.
5. Bycie rodzicem w żałobie nie jest zaraźliwe, więc chciałbym byś mnie nie unikał. Potrzebuję Cię teraz bardziej niż kiedykolwiek.
6. Potrzebuje urozmaicenia, chcę usłyszeć co u Ciebie, lecz chcę, byś także słuchał mnie. Mogę być smutna. Mogę płakać, lecz chciałabym, byś pozwolił mi mówić o moim dziecku; to mój ulubiony temat.
7. Wiem, że często o mnie myślisz i się modlisz. Wiem, że śmierć mojego dziecka boli Cię także. Chciałabym o tym wiedzieć: powiedz mi to przez telefon, napisz list lub uściśnij mnie.
8. Chciałbym żebyś nie oczekiwał, że moja żałoba skończy się wraz z upływem sześciu miesięcy. Pierwsze miesiące są dla mnie szczególnie traumatyczne; chciałbym jednak być zrozumiał, że mój żal nie będzie mieć końca. Będę cierpiała z powodu śmierci mojego dziecka aż do ostatniego dnia mego życia.
9. Naprawdę staram się „zaleczyć”, chciałabym jednak byś zrozumiał, że nigdy nie będę w pełni wyleczona. Zawsze będę tęskniła za moim dzieckiem i będę pełna żalu, że już nie żyje.

10. Chciałabym byś nie oczekiwał ode mnie "NIE MYŚLENIA O TYM" lub "BYCIA SZCZĘŚLIWĄ”. Nie sprostam żadnemu z tych oczekiwań przez długi czas.
11. Nie chciałabym traktował mnie jak „OBIEKT LITOŚCI”, chciałabym jednak byś pozwolił mi na smutek. Zanim się „wyleczę” to musi boleć.
12. Chciałabym byś zrozumiał, że moje życie roztrzaskało się w drobny mak. Wiem, że to przygnębiające być blisko mnie, gdy tak czuję. Proszę bądź cierpliwy w stosunku do mnie, tak jak i ja jestem.

13. Gdy mówię "U mnie w porządku", chciałabym, byś zrozumiał, że „NIE JEST MI DOBRZE”, a każdy dzień to zmaganie się ze śmiercią mojego dziecka.
14. Chciałabym byś wiedział, że wszystkie moje reakcje związane z żałobą są normalne. Możesz spodziewać się depresji, złości, wszechogarniającego poczucia beznadziejności i smutku. Proszę więc, wybacz mi, że czasem jestem cicha i wycofana, innym zaś razem irytuję się i zachowuje ekscentrycznie.
 15. Twoja rada by "żyć dzień za dniem" i tak odmierzać czas jest doskonała. Jednak obecnie, dzień to zbyt dużo i zbyt szybko dla mnie. Chciałabym wiedzieć, że daję sobie radę z godzina po godzinie.
 16. Zaproponuj od czasu do czasu pojechać ze mną na cmentarz, zapalić lampkę, pomilczeć chwilę. Nie za często, tylko czasami. Daj mi znać że pamiętasz.
 19. Nie mów: jesteś młoda, będziesz miała kolejne dzieci. Być może będzie dane mi się cieszyć jeszcze nie jednym dzieckiem, najpierw jednak muszę opłakać to, które odeszło. I żadne inne dziecko mi go nie zastąpi.
 20. Najważniejsze: Wspomnij czasem o mim dziecku. Nie udawaj, że nie istniało. Słowa mniej bolą niż uporczywe milczenie.
(Magdalena Harrison)

niedziela, 18 kwietnia 2010

Jak mam sie z tym pogodzić?

Chociaż minęły już prawie 2 miesiące od śmierci Brunia to nie potrafię bez niego odnajdywać drogi, sensu w życiu. Jest dla mnie ważny cały czas, bo wniósł nowe rozumienie, odbieranie świata, życia.  Był dla mnie ważny jako dziecko - mój mały kochany synek, o którego co dzień mogłem się troszczyć. Czułem, że chociaż jest malutki to tak dużo rozumie. Uczył mnie chociaż to ja powinienem być mądry. Gorąco wierzyłem, że się nam uda. Ufałem medycynie, dziękowałem Bogu, że żyjemy w takich czasach i w takim miejscu na świecie, gdzie możemy leczyć nasze dziecko. Byłem pełen wdzięczności dla tych, którzy nam pomagają. 
 Wierzyłem.
Tak na prawdę nie byłem na śmierć mojego dziecka gotowy. Nadal nie jestem i nie rozumiem śmierci mojego synka.
 Staram się jakoś funkcjonować ale tak na prawdę najchętniej zostawiłbym to wszystko.

Katastrofa pod Smoleńskiem stała się pretekstem do rozmów o śmierci na forum publicznym, w radiu i telewizji w najlepszym czasie antenowym. Chociaż śmierć dotyczy nas wszystkich i jest nieustannie na co dzień pokazywana w mediach to jednak prawdziwe oblicze śmierci jest zupełnie zmarginalizowane. 

Nie mówi się o śmierci jak o najważniejszym wydarzeniu w życiu człowieka. Nie rozmawia się o emocjach towarzyszących śmierci - zarówno w odniesieniu do osoby zmarłej lub umierającej jak i jej rodziny czy przyjaciół.
Szymon Hołownia w "Tabletkach z krzyżykiem" pisze: 
"Dlaczego pytamy tak rzadko? Może dlatego, że drążenie "dusznych" tematów budzi w nas lęk. Dotyczy to zwłaszcza pytań o śmierć, która współczesna kultura próbuje zagadać medyczną terminologią, zepchnąć w podświadomość lub zrobić z niej tabu. Myśl o przemijaniu towarzyszy nam jak odbezpieczony granat w kieszeni, który wybucha a to depresją, a to marazmem, a to rzucaniem się w wir rozrywek."

Po śmierci Bruna doświadczyłem różnych rzeczy. Tym co pozwalało nam się nie zapaść w rozpaczy i dawało siłę do przetrwania były rozmowy o śmierci z przyjaciółmi którzy się nami opiekowali. 
Byli jednak też tacy, którzy "uciekli" bo nie byli w stanie o śmierci rozmawiać. To były bardzo przykre doświadczenia.


Rozmowy o śmierci są ważne dla tych, których śmierć bliskich dotknęła i dla tych którzy okrutne emocjonalne żniwo śmierci obserwują. Łatwo jest pozostać na zewnątrz, wymiksować się z przeżywania śmierci. Podanie ręki dotkniętym stratą pozwala jednak przygotować się na nieuchronne doświadczenie śmierci.


Nie byłem w ogóle gotowy na śmierć mojego synka chociaż powinienem być.
Wiele razy przed operacją czytałem o śmierci dzieci po operacjach serca. Wszyscy mówili jednak, że będzie dobrze, że nie należy się sugerować takimi przypadkami. To był pewien brak szacunku dla śmierci. Powinni powiedzieć: bądź gotowy, bo nikt z nas nie wie ile mu czasu podarowano.

piątek, 26 marca 2010

To już miesiąc jak Brunio fruwa w niebie....

Do tej pory ten blog relacjonował  zdarzenia z życia Bruna, opisujące jego  chorobę, walkę z nią oraz jak pięknie rósł, rozwijał się i  cieszył nas swoją obecnością. Teraz jest inny czas. Wierzymy, że Bruno jest wciąż z nami, chociaż go nie widzimy, nie słyszymy i nie nosimy na rękach.Gdy był w moim brzuchu, nie widziałam go- a przecież był. Gdy się urodził, nie miałam go od razu przy sobie , ale miałam świadomość, że jest. Tak samo teraz-wiem, ze Bruno jest, gdyż zmienił  życie nasze i bardzo wielu ludzi , i wciąż zmienia. Wierzę że z perspektywy wieczności ten czas rozstania jest krótki.W tym świecie żyjemy chyba tak długo jak mamy coś ważnego do zrobienia. Brunio w cztery i pół miesiąca zrobił wszystko do czego został powołany i przeżył swe życie w pełni swych niemowlęcych możliwości. Teraz odbiera swój ,,medal bohatera" w niebie. A my tu jeszcze  jesteśmy potrzebni.

Wciąż jest bardzo dużo dzieci z ciężkimi wadami serca i każdego następnego dnia w Polsce urodzi się ich dziesięcioro. Zaglądnijcie na baner Fundacji Serce Dziecka. Może będziecie mogli jakoś pomóc innym małym bohaterom- takim jak Brunio.

czwartek, 11 marca 2010

Minęło 2 tygodnie.

Wczoraj minęło 2 tygodnie od śmierci Brunia. Wczoraj skończyłby 5 miesięcy. Te dwa tygodnie to dla nas jak rok albo jeden dzień. Nie wiem jak można pogodzić się ze stratą dziecka. Bardzo go nam brakuje.